Zabytkowe domki z numerami 31 i 33 ze względu na architekturę należą do najciekawszych, a jednocześnie do najbardziej zaniedbanych budynków przy dawnej reprezentacyjnej ulicy Białegostoku – Warszawskiej. Wymagają natychmiastowego ratunku.
Co było – historia posesji i losy jej mieszkańców
W XVIII wieku Jan Klemens Branicki wytyczył nową oś kompozycyjną miasta na prawym brzegu rzeki Białej. Włączył do miasta wieś Bojary oraz osiedle niemieckich osadników zwane Kleindorf.
Według inwentarza z 1772 roku stojący na omawianej posesji dom skarbowy (zbudowany kosztem właściciela miasta i do niego należący) zamieszkiwała wdowa Szulcowa. Możliwe, że była to żona Henryka Szultza, murarza warszawskiego, zatrudnionego przez Branickiego. Budynek wzniesiono z drewna, ale miał tynkowaną fasadę. Możliwe więc, że to ten sam dom, który zachował się do dziś. Dach naczółkowy pojawił się później, prawdopodobnie po 1795 (stosowany był często w budownictwie pruskim).
Po 1795 dom był wynajmowany na mieszkania dla pruskich urzędników. W 1799 żył tu Ehlerta, kalkulator Kamery Wojny i Domen (protoplasta rodu Elertów). Lista transakcji hipotecznych z 1804 podaje, że nieruchomość przeszła z rąk Jałowickiego na rzecz radcy Lipińskiego. Od niego zaś kupił ją mistrz murarski Kiesling. W 1806 właścicielem był Piotr Wakmann (lub Weckmann), piekarz. Żył jeszcze w 1810. 15 lat później nieruchomość należała już do Moszki Lejbowicza. Ten oddał budynki w dzierżawę swemu zięciowi, Szlomie Joselewiczowi „trzymającemu szynk”, który posiadał też kram w ratuszu, gdzie handlował „różnemi towarami”.
Sprzedaż alkoholi zapewne odbywała się w oficynie bocznej z charakterystycznymi elementami neorenesansowymi, zbudowanej niedługo wcześniej. Takie oficyny na działalność handlowo-usługową były powszechne w XIX wieku. Dopiero potem lokale użytkowe umieszczano bezpośrednio w budynku, najczęściej na parterze. Jako przykład tego typu obiektów, do naszych czasów przetrwała tylko Warszawska 33.
Nieruchomość, stanowiącą jedną całość, podzielono w 2 połowie XIX wieku. Po 1919 posesja otrzymała dwa odrębne numery policyjne – 31 i 33.
W latach 90. XIX wieku majątek pod numerem 33 stał się własnością Ewy Ramlo z domu Herman. Jeszcze w 1932 odnotowano ją pod tym adresem jako pracownika referatu wymiarowego białostockiego magistratu. W latach 1928-1933 działał tu sklep spożywczy Merki Olchy, w 1932 agentura sprzedaży gazet Władysława Guzowskiego oraz mieszkanie Antoniego Piwowońskiego, kancelisty z referatu wymiarowego magistratu.
Natomiast w drugiej połowie XIX wieku posesję przy Warszawskiej 31 nabyli Zabłudowscy. Posiadali także sąsiednią posesję, Warszawską 29. Po śmierci Mariaszy Zabłudowskiej majątek przypadł w udziale: Helenie Wołkowyskiej, Taubie Zabłudowskiej, Zofii Lewbejer oraz Zofii Zabłudowskiej i jej dzieciom. 5 listopada 1910 wystawiono go na publiczną licytację.
Nieruchomość nabyła Szejna Rejzla Rabinowicz, córka Kadysza. Stał na niej parterowy dom z murowaną ścianą frontową oraz dobudowaną do szczytu klatką schodową. W okresie międzywojennym działał tu sklep tytoniowy Michała Tchórzewskiego.
Co jest – stan aktualny
Budynek wzniesiono bezpośrednio przy ulicy, na niewielkiej działce o powierzchni 0,0161 ha. Rzut budynku jest prostokątny. Do południowo-wschodniej elewacji szczytowej dobudowana została klatka schodowa prowadząca na poddasze. Na parterze znajdują się dwa lokale mieszkalne, na poddaszu trzeci. Powierzchnia zabudowy wynosi 103,8 m.kw.
Budynek nakryto dwuspadowym dachem z naczółkami i jednym kominem w kalenicy. Ściany nośne, poza murowaną fasadą, wzniesiono z drewnianych bali w konstrukcji wieńcowej na fundamencie z cegły ceramicznej. Klatkę schodową i sień wykonano w konstrukcji szkieletowej z elementów o niewielkich przekrojach.
Stan techniczny budynku określono jako średni. Budynek wpisany jest do rejestru zabytków. W Gminnej Ewidencji Zabytków posiada Kartę Adresową. Posiada także Kartę Ewidencyjną Zabytków Architektury i Budownictwa.
Co być może – perspektywy i rekomendacje
Uczestnicy konsultacji z 4 listopada 2021 chcieliby dom przy Warszawskiej 31 przekazać we władanie organizacjom pozarządowym na wspólną siedzibę. Część pomieszczeń przeznaczona byłaby na biura (NGO wybrane zostałyby w konkursie urzędu miejskiego). Duże pomieszczenie dzieliłyby razem. Służyłaby ono do działań z publicznością: warsztatów, konsultacji, konferencji. Wspólna przestrzeń byłaby udostępniana także mieszkańcom ul. Warszawskiej – na spotkania lub zebrania.
Mimo, że w mieście działa Centrum Aktywności Społecznych, jest to miejsce zbyt „sformalizowane”, trudno dostępne. Organizacje pozarządowe nie mogą traktować go jako biura czy siedziby. Zdaniem białostoczan lepiej jest wyremontować kilka mniejszych miejsc w różnych lokalizacjach niż inwestować w wielki remont (jak w przypadku CAS).