1_Częstochowska 14/2

Częstochowska 14/2

Nawet dziś, opuszczony i zniszczony, nadal budzi podziw. Jak okazale więc musiał wyglądać sto lat temu, wypełniony pracą ludzi i maszyn? Kompleks fabryczny Chany Marejn i Wolfa Zilberblatta to wyjątkowy relikt dawnej świetności przemysłowej miasta. Czeka na drugie życie.

Co było. Historia posesji i losy jej mieszkańców

Gmachy tkalni i przędzalni, zachowane niemal w oryginalnym stylu, to modelowy przykład fabryk z przełomu wieków. Były świadkiem industrialnych przemian w mieście, były świadkiem życia i zagłady getta. Wszystko to sprawia, że dawny kompleks fabryk Chany Marejn i Wolfa Zilberblatta, niczym migawka z przeszłości pobudza wyobraźnię. Myśl o Chanie (wdowie z piątką dzieci, prowadzącej interes żelazną ręką, zatrudniającej nawet stu robotników!) – to tylko jedna z nich. W ślad za nią przychodzi kolejna: Co z przyszłością dawnej białostockiej potęgi, dziś marniejącej w oczach?

Historia fabrycznego kompleksu z adresem Częstochowska 14/2 to historia dwóch braci i wdowy, prowadzących fabryki na sąsiadujących ze sobą posesjach (w rejonie ulic Włókienniczej, Częstochowskiej i Piłsudskiego). Na tyle blisko, że dziś myśli się o nich jak o jednym zespole fabrycznym, złączonym jednym adresem.

Nim jednak w tym miejscu zaczął się industrialny boom – jak okiem sięgnąć ciągnęły się pola chłopów ze wsi Białostoczek. W 1892 roku jeden z nich, Marcin Rutkowski, sprzedał Szejmie Zilberbattowi grunt przy Zaułku Białostoczańskim (późniejsza Włókiennicza). Szejma dokupił jeszcze ziemię od innego włościanina, a potem odsprzedał część bratu, Wolfowi. Na swej posesji pod koniec lat 90. XIX w. postawił dwa domy – pierwszy od frontu (zachowana do dziś kamienica przy Włókienniczej 9), drugi od tyłu (oficyna). W jednym bracia prowadzili tkalnię.

W 1904 r. Szejma Zilberblatt sprzedał swój majątek Chanie i Srulowi Marejnom. Srul zmarł ledwie rok później, zastrzelony przez nieznanego sprawcę podczas niespokojnych lat 1905-1906. Od tej pory wdowa, mając pod opieką pięcioro niepełnoletnich dzieci (Fanny, Hersza, Chaima, Mojsieja i Aleksandra), przedsiębiorstwo prowadziła już sama, budując je niemal od podstaw.

Brakuje co prawda źródeł poświadczających chronologię powstawania imponujących hal, prawdopodobnie jednak trzykondygnacyjna tkalnia i piętrowa przędzalnia na posesji Wolfa działały już w 1910 r. Z kolei gmach produkcyjny z przędzalnią i tkalnią wełny na parceli Chany powstał najpewniej między 1910 a 1914 rokiem.

W 1913 roku Chana zatrudniała 29 robotników, jej kuzyn Mojsiej Knyszyński (wynajmujący w fabryce miejsce) – zatrudniał 16. W tym samym czasie w tkalni wełny Wolfa pracowało ich 70.

I Chana, i Wolf oddawali powierzchnię fabryk w dzierżawę: działała tu m. in. spółka Łazarza i Abrama Abramowskich oraz Elkona Josema, produkująca kołdry (22 robotników), przędzalnia i tkalnia wełny Mowszy Hirszhorna (38 robotników), przędzalnia wełny Łazarza Frenkela (23 robotników), tkalnie wełny Josela Halperna i Jeremy Litmanowicza (28 robotników).

Chana zmarła tuż przed wybuchem wojny, wcześniej przekazując fabrykę dzieciom. Schedę po Wolfie przejęli synowie – Mojżesz i Motel, prowadzący m. in. tkalnię, szarpiarnię, przędzalnię.

W czasie II wojny światowej obie fabryki upaństwowiono i połączone w jedno przedsiębiorstwo. W latach 1941-1944 znalazły się w granicach getta, nie przestając pracować nawet na chwilę, teraz już na rzecz Niemców. Żydzi, pracujący w fabryce, byli bezpieczni do momentu, w którym byli Niemcom potrzebni. W chwili likwidacji getta większość robotników zginęła.

Gmachy przetrwały wojnę. W 1944 r. włączono je do Białostockiego Zjednoczenia Przemysłu Włókienniczego i jako takie działały do lat 80. W kolejnych dekadach wynajmowano w nich powierzchnie na różne cele handlowo-usługowe. Do dziś przetrwała przędzalnia Marejnów (z zachowanymi słupami żeliwnymi podtrzymującymi strop), a także pomieszczenie przeznaczone na kotłownię – i te obiekty nadal są użytkowane. Z zespołu fabryki Wolfa Zilberblatta przetrwały tkalnia i przędzalnia. Dziś to pustostany.

Co jest? Stan aktualny

Pod wspólnym adresem Częstochowska 14/2 (w rejonie ulic: Włókienniczej, Częstochowskiej i Piłsudskiego) zlokalizowane są trzy budynki na kilku oddzielnych działkach. Na jednej (o powierzchni 0,0702 ha) znajduje się czterokondygnacyjny budynek dawnej tkalni. Na drugiej (o pow. 0,1777ha) – dwukondygnacyjna przędzalnia oraz parterowy budynek gospodarczy.

Poniższy opis dotyczy jedynie (budynku „H”), dawnej tkalni w fabryce Wolfa Zilberblatta:

Czterokondygnacyjny budynek, o ścianach wymurowanych z cegły ceramicznej, nakryty jest dwuspadowym, płaskim dachem z ocynkowanej blachy stalowej, w którym znajdują się  dwa świetliki  doświetlające poddasze. Powierzchnia zabudowy wynosi 470 m2; powierzchnia użytkowa, łącznie na czterech kondygnacjach – 1445,6 m2. Budynek nie jest podpiwniczony.

Przy południowo-wschodniej ścianie szczytowej, już poza dawnym obrysem budynku, dobudowano szyb windowy, a w narożnikach domurowano dwie parterowe dobudówki. Na wysokości trzeciej kondygnacji (po skosie do układu ścian budynku) jest ciekawostka – charakterystyczny zadaszony korytarz łącznikowy, sklejający budynek dawnej przędzalni oraz kolejną halę fabryczną już na sąsiedniej działce.

Wszystkie elewacje wymurowano – z dużą starannością i dbałością o detale – z cegły licówki w kolorze żółtym. W elewacji podłużnej (północno-wschodniej) podzielonej siedmioma pilastrami, nad wejściem zbudowano jednospadowy, żelbetowy daszek, podparty słupami. Szerokie okna z nadprożami o formie odcinkowych łuków mają stolarkę z podziałem na 49 kwaterek.

W elewacji szczytowej (południowo wschodniej) ponad dach budynku głównego wznosi się dobudowany szyb windowy z szerokim otworem drzwiowym w parterze.

Z kolei w elewacji podłużnej (południowo-zachodniej) na pierwszej osi, na całej wysokości budynku znajduje się ryzalit klatki schodowej. Tu również dobudowany jest dwukondygnacyjny łącznik z sąsiednim budynkiem.

Eksperci, określając jedynie stan elementów zewnętrznych, ocenili stan techniczny budynku jako zły (ściany zewnętrzne, stolarka okienna i drzwiowa) i średni (fundamenty, pokrycie dachu, rynny i rury). Instalacje (elektryczna i wodno-kanalizacyjna) są odłączone.

Budynek, administrowany przez Zarząd Mienia Komunalnego (i od lat niezagospodarowany) wpisany jest do gminnej ewidencji zabytków.

Ekspertyza techniczna Krzysztofa Kuleszy – TUTAJ

Co być może? Rekomendacje i perspektywy

Jeden z ostatnich reliktów fabrycznej zabudowy początków XX wieku nierozerwalnie związany jest z przemysłową historią miasta i jego żydowskim dziedzictwem. I jako taki powinien być chroniony szczególnie. Część obiektów kompleksu jest nadal użytkowana, pozostałe od dawna są pustostanami i popadają w ruinę. Eksperci podkreślają kiepską kondycję budynku i wskazują pilną potrzebę kapitalnego remontu. Tymczasem ciągle brakuje pomysłu na to miejsce. 

Jedna z respondentek widzi w kompleksie muzeum tkalnictwa, połączone z przestrzenią społeczną, jak dom kultury, otwarty zarówno na młodzież, jak i na seniorów. Inna młoda rozmówczyni przywoływała znane jej przykłady wielofunkcyjnego zagospodarowywania przestrzeni wokół dawnych fabryk, jak choćby w warszawskiej Fabryce Koneser czy fabryce Norblina, gdzie obok siebie funkcjonuje muzeum, strefa gastronomiczna, kino i bazar.

Pomysłem jest też adaptacja na wzór Galerii Alfa, w której zachowane elementy historyczne połączono z nowoczesną funkcją obiektu.  Równocześnie wśród rozmówców pojawia się smutna refleksja, że renowacja fabryk może się wiązać ze zbyt dużymi nieracjonalnymi kosztami.

Konsultacje wykazały, że pamięć o historii tej części miasta jest wciąż żywa, o czym świadczą też wizyty studentów architektury, zbierających dokumentację w tym miejscu i piszących o nim prace dyplomowe.

dokumentacja fotograficzna Grzegorz Dąbrowski

Przejdź do treści