
Prutki po babie
Raisa Żak / Dubicze Cerkiewne
Po babci Hannie odziedziczyłam druty; nie wiem, czy były wystrugane, czy kupione. Babcia robiła na nich swetry i skarpety.
Po jej śmierci leżały u mamy w kufrze. W końcu mama powiedziała: „Weź je, ja na nich nie będę robić.” Jak już je zabrałam, to wypróbowałam. I też zaczęłam robić serwety. W kufrze były jeszcze nici i książka babci – Wera Tuszyńska „Serwety” z 1965 roku. Do dziś z niej korzystam.
Babcia nie miała emerytury, choć całe życie ciężko pracowała. Na starość zajmowała się domem i wnukami. Gotowała wszystkim. Kiedyś przygotowywało się rano posiłki na cały dzień. Jedzenie stało potem na piecu albo w duchówce i zawsze było ciepłe. Nie jadano wspólnie, nie było na to czasu. Gdy wracaliśmy ze szkoły, braliśmy sobie, co jest.
Na starość babcia często leżała w szpitalu. Po raz pierwszy miała mnóstwo wolnego czasu i wtedy dużo robiła na drutach i na szydełku. Włączała sobie radio, słuchała audycji Hanki Bielickiej i dziergała serwety.
Po mojej baby Hannie Czykwin ostalisia mnie prutki. Ne znaju, czy ony byli roblenyja czy kupowanyja. I baba robiła swetry, skarpetki, serwety na sitych prutkach.
Potom wony leżali u mamy w sundukowy i raz wona mnie skazała: „Dokul wony budut tut leżaty? Ja uże ne budu na ich robyty, ty ich woźmi.” I jak uże wziała, to treba było poprobowaty. No i sporo serwetów zrobyła. W sundukowy tak samo buli szpulki nytok i babyna kniżka: Wera Tuszyńska „Serwety” z 1965 roku i. I ja tak samo ich dustała.
Moja baba emerytkoju ne była, cyły czas zajmałasia hospodarkuju i wnukami. Jisty waryła; koliś rano waryli na cyły deń i na piczci albo w duchuwci stawili i było tepłe. Koli my woroczaliś ze szkoły, brali szto było.
Koli postarieła, wona czasto w szpitalu była. Tody buolsz czasu i poczała robyty na prutkach i szydełku. Włączyt sobie radio i Hanki Bielickiej słuchaje i robyt., i tam jiszcze buolsz czasu było, wona serwety na drutach robiła.







