Raisa Rubaszewska

Rybki ze Śląska, filiżanki z bieżeństwa

Raisa Rubaszewska | Orla

Te rybki dostałam od koleżanek z Gliwic. Choć mają już ponad 50 lat, nie były jeszcze ani razu używane. Pojechałam do Gliwic za mężem. Jego rodzice wyjechali z Orli w latach 60. do pracy w kopalni, a potem on przyjeżdżał tu do swojej babci i tak się poznaliśmy.

W 1972 roku zabrał mnie na Śląsk, tam miałam iść do swojej pierwszej pracy. Martwiłam się, jak to będzie z językiem, czy dam rady dobrze rozmawiać po polsku. U nas przecież  wszyscy mówili „po swojomu”. Ale szybko okazało się, że tam też po polsku nikt nie mówi, tylko po śląsku. Przyjęli mnie z otwartymi rękami. Od 30 lat znów mieszkamy w Orli, nasz syn zachorował  i lekarze radzili się tu przenieść. Te rybki stoją u mnie w kuchni i  jak na nie spojrzę – każdą z koleżanek po kolei wspominam.

Filiżanka jest jeszcze starsza, ma z 65 lat. Przywiozła mi ja  kuzynka z Rosji, moja siostra w drugim stopniu. Moi dziadkowie byli w bieżeństwie, mama Wala urodziła się w 1916 roku, w Kujbyszewie w Samarze. I część rodziny wróciła, a część tam została. Brat mamy Daniel pracował jako maszynista, opowiadano, że woził samego Stalina. A ciocia Lala – siostra mamy w drugim stopniu – była śpiewaczką w operze Szewczenki w Kijowie.

Tyje rybki ja dostała od koleżanok z Gliwic. Chotia majut wony wże ponad 50 liet, ne byli szcze ani razu używany. Pojechała ja do Gliwic za czołowiekom. Joho batki wyjichali z Wuorli w lietiach 60-tych do roboty w kopalni, a wun tut pryjiżdżaw do swojej babci i tak my poznajomilisia.


W 1972 roci zabrał mene na Śląsk. Tam mieła ja iti do swojej perszej roboty. Martwiłasie, jak to bude z jazykom, czy dam rady dobre howoryty po pulski – u nas wsie howoryli po swojomu. Ale w roboti chutko okazałosia, że tam po pulski tak samo nichto ne howoryt, ale po śląsku. Pryniali mene z odczynianymi rukami. A teper od 30 liet żywem my znow w Wuorli. Nasz syn zachworeł i dochtorie radili, kob perenestisia siudy. Tyje rybki stojat u mene w kuchni i jak na ich hlanu, każdu z koleżanok pokolije zhaduju.


Filiżanka je szcze starsza, maje z 65 liet. Prywezła mnie jeju kuzynka z Rosiji, moja dwojurodna sestra. Moje diedy byli w bieżeństwie, mama Wala wrodiłasie w 1916 roki w Kujbyszewie w Samary. I czaść siemji wernułasie, a czaść tam zostałaś. Brat mamy Daniił robiw maszynistoj na koliei, rozkazywali szto woził samoho Stalina. A ciocia Lala – dwojurodna sestra mamy – była śpiewaczkoju u Opery Szewczenki w Kijowie.

Skip to content