
Wszystko zbudowali sami
Nina Żemojda | Dubicze Cerkiewne
Mama Nadzieja Siemieniuk z domu Grygoruk gdy miała 7 lat, straciła ojca. W 1941 roku dziadka Jana zastrzelili Niemcy. Babcia Maryna została z małymi dziećmi: najstarszą Nadzieją, rocznym Włodzimierzem i 4-letnią Anastazją, która też wkrótce zmarła. Mama pomagała babci, jak tylko potrafiła. Pracowały ponad siły obrabiając ośmiohektarowe gospodarstwo; orały koniem, bronowały, siały, żęły, kosiły.
W 1950 roku dubicka młodzież jechała do pracy w PGRach na Ziemiach Odzyskanych. Mama miała 16 lat i też pojechała. Pojechał także jej rówieśnik, Wołodzia Siemieniuk. Gdy wrócili w 1954 roku, pobrali się.
Zamieszkali w jego rodzinnym domu, ale kilka lat później, gdy mieli już dwójkę dzieci, dom w posagu dostała siostra męża. Został rozebrany i przeniesiony do Redut, a rodzice zamieszkali w parnykowy, gdzie przygotowywało się jedzenie dla świń, zaś my dzieci poszliśmy żyć do babci Maryny. Po dwóch latach, gdy rodzice wybudowali nowy dom, zamieszkaliśmy w nim. Jego część wynajęto dla ośrodka zdrowia.
Mama dostała w nim pracę sprzątaczki; poza tym robiła wszystko: prowadziła gospodarstwo, pracowała na roli (tata był traktorzystą w POMie w Kleszczelach), opiekowała się dziećmi, tkała chodniki, kapy i płótno na worki, przędła, robiła na drutach. Szyła praktycznie wszystko: począwszy od bluzek a kończąc na kołdrach z pierzem. Część jej rękodzieła przechowuję do dziś.
Mama Nadzieja Siemieniuk z domu Grygoruk jak miło 7 lit to zhinów jeji tato. W 1941 dida Jana rozstrylali Nimci. Babcia Maryna zostałasia z małymy ditmyma: najstarszuju Nadiju, rocznym Wołodiju i 4 letniuju Nastusiuju, kotora zaraz też umerła. Mama pomahała baby jak dała rady. Robyli ponad syły, bo mili wusiom hektarów hospodarki. Samyje orali koniom, boronowali, syjali i kosyli.
W 1950 rokowy dubyćka mołodioż jizdyła do roboty na PGR na Ziemie Odzyskane. Mama miła uże 16 lit i też pojichała. Pojichał też jeji rówieśnik Wołodia Siemieniuk, Koli wersulisia do Dubycz w 1954 r. pobralisia.
Zaczali żyty w joho chaty. Koli mili dwoje swoich dity musyli perenestysia do parnyka, bo chatu w posahowy dostała taty sestra. Rozobrana chata pojichała do Rudut. My dity puszli żyty do baby Maryny. Czerez dwa lita, koli batki wybudowali nowy dum i my tam wyrnulisia. Wyliki pokoj wynaniali dla ośrodka zdrowia.
Mama stała tam prataty i dalej obroblaty hospodarku (tato robyw jako trachtoryst w POM-ie w Kleszczelach). Mama nas hodowała, tkała chodniki, kapy i połotno na myszki, prała, robyła na drutach. Była także krawczychuju. Szyła od bluzki, aż do kołdry z pirja. Jakuś tam czaść wsioho toho perechowuju do dziś.





