
Niedokończone skarpety, kołowrotek
Danuta Kużel / Orla
Kobiece rękodzieło w mojej rodzinie jest przekazywane z pokolenia na pokolenie. Mam kołowrotek, pewnie co najmniej stuletni, po prababci Paraskiewie. Ona nauczyła prząść na nim swoją córkę Hannę, a Hanna – moja babcia – nauczyła mnie.
Prababcia Paraskiewa hodowała owieczki, strzygła je, potem czyściła wełnę, suszyła, karbowała, przędła, barwiła nitki a na koniec tkała z nich to, co było potrzebne. Albo robiła na drutach. Ponad 30 lat temu prababcia umarła. Została po niej zaczęta skarpetka, która chciała zrobić prawnukowi. I do dziś tę jej nieskończoną skarpetkę przechowujemy. To pamiątka.
Babcia Hanna umiała na drutach zrobić wszystko. Wnuki nosiły zimą wełniane swetry lub kamizelki. Druga babcia Marysia szyła jako krawcowa i wyszywała. Także mnie tego uczyła. Wyszywanki z kwiatami albo postaciami świętych wieszałyśmy na ścianie albo darowałyśmy znajomym. Moja mama Halina już nie szyła. Nie miała na to czasu, pracowała na dwóch etatach: w biurze SKR i na swoim gospodarstwie.
Z przepisu babci Marysi robię syrop z pędów sosny i syrop z płatków dzikiej róży. Mam go w zeszycie, który prowadziła. Jest już zniszczony, powypadały z niego kartki. Dużo zeszytów mama porozdawała, bo wszyscy chcieli je mieć.
Kobiece rukodielstwo u mojej rodzinie było perekazywane z pokolenia na pokolenie. Maju stuletni kołowrotok po prababci Paraskiewie. Wona nauczyła prasty swoju doczku Hannu, a Hanna – maja babcia – nauczyła prasty mene.
Prababcia Paraskiewa hodowała oweczki, stryhła, czesała wownu, suszyła, karbowała, prała, a na koneć krasiła nitki i z nich tkała albo robiła na drotach. Prababcia umerła ponad 30 let tomu. Ostała po juj zaczata skarpeta, kotora miła byty zroblena dla prawnuczka i do dziś tuju ne skończonu skarpetu trymaju. To pametka.
Moja babcia Hanna na drotach umieła robity prawie wsio. Wsie wnuki mieli zimoju swetry lub kamizelki z wowny. Druha babcia Marysia szyła jako krawczycha i wyszywała. Uczyła mene szyty i wyszywaty. Wyszywanyje kwietki albo obrazki ze światymi wieszali my na stynu albo dawali w podarku dla swojakow. Maja mama Halina uże nie szyła. Nie mieła czasu, robiła na dwóch chatach, w biury i na hospodarci.
Z przepisu babci Marysi roblu syropy z sasny i syrop z płatków róży. Maji zeszyty jakija weła babcia. Wun uże zniszczony, powypadali z joho kartki, ale dla mene bardzo potrebny. Dużo zesztytów moja mama porozdawała, bo wsie znajomy chotieli ich miety.




