
Sukienka za pierwsze zarobione pieniądze
Mirka Iwaniuk | Dubicze Cerkiewne
Za pierwsze zarobione pieniądze, które moja mama Anastazja Chilimoniuk, mogła wydać na siebie, kupiła malowaną żorżetę – drogi wtedy materiał – i uszyła sobie sukienkę. Przechowuję ją do dziś.
Mama bardzo chciała się uczyć. Starsza kuzynka szła do II klasy, dla odwagi wzięła ze sobą Anastazję i mamę przyjęli: umiała czytać i pisać. Po IV klasie została w domu – w szkole brakowało nauczycieli i V klasy już nie było. Gdy rok później ją utworzono, Anastazji nie pozwolono wrócić do szkoły. Ojciec chorował, brat się uczył, trzeba było pracować w gospodarstwie. Mama uczyła się więc szyć. Kiedyś krawcowa na wsi dużo znaczyła, bo zarabiała.
Gdy brat się żenił, Anastazja musiała opuścić dom rodzinny. Wyszła za mąż za Jana Chilimoniuka, który mieszkał kilka domów dalej. Była 8 osobą w jednoizbowym domu.
Dla mamy nie było rzeczy niemożliwych. Pracowała w gospodarstwie, szyła, zimą tkała, a w 1962 roku poszła na kurs gotowania – zeszyt z przepisami mam do dzisiaj. Robiła torty na zamówienie, przerabiała mięsa na wesela, chrzciny, stypy.
Do dzisiaj lubi czytać, ma ogromną wiedzę. Ale sama niewiele opowiada. „Kto mnie będzie słuchał? Kto mi uwierzy, przecież ja jestem kobietą” – powtarza.
Za perszy hroszy, kotory zarobyła na szytiowy i mohła wydaty na sebe, moja mama Anastazja Chilimoniuk z domu Gierasimiuk, kupyła malowanu żorżetu- dorohij tohdy materiał – i sama poszyła sobi płatie. Perechowuju joho do dziś.
Mama bardzo chotiła uczytyś. Koli starsza dwojurodna sestra Wierka iszła do II klasy, dla odwahi uziała z soboju Naściu, i wona uże została w szkoli: umiła czytaty i pysaty to i od razu zostałasia w II klasy. Po IV klasy zostałasia u doma – w szkoli brakowało uczytelów i V klasy ne buło. Koli ruk póznij nabyrali uczeników do piatei klasy, Naści ne pustyli do szkoły. Jeji batko chworiw, a brat uczywsia, tak juj treba buło pomahaty na gospodarci. U swojaczki mama nauczyłasia szyty. Koliś krawczycha na wiości dużo znaczyła, bo mohła zarobyty własny hroszy.
Kolie jeji brat żenywsia, mama musyła wyjty z chaty. Wona wyszła zamuż za Jana Chilimoniuka, mojoho tatu, kotory żyu kilka chat dalij. W nowui siemji buła 8 osboju w odnokomnatnuj chatynci.
Dla nei ne buło nemożliwoho. Robyła na hospodarci, szyła, zimoju tkała, a u 1962 roci zapysałasia na kurs warinia – zeszyt z przepisami maju do dziś. Naczala robyty torty na zakaz, a toże pereroblała miasa na wesela, chrystyny czy stypy.
Mama bardzo lubyt czytaty i maje weliku wiedzu. No sama ne lubyt odzywatyś. „Chto mene bude słuchaty? Chto mni uwiryt, toż ja baba?” – usio powtorała.





















