To była wyprawa archeologiczna, więc kopaliśmy. Najpierw w archiwach i Internecie, żeby zobaczyć jaki materiał fotograficzny o siedmiu, objętych projektem, pogranicznych miejscowościach już został zebrany. Potem spotykaliśmy się z ich mieszkańcami. U tych, którzy chcieli się z nami podzielić historią swojej rodziny, szperaliśmy w szufladach, starych pudłach z papierami, przerzucaliśmy rozlatujące się albumy (niektóre okupacje przetrwały zakopane w ogrodzie).
W wyprawach uczestniczyła międzynarodowa załoga w składzie: Grażyna Szałkiewicz z Grodna (do niedawna redaktor naczelna „Głosu znad Niemna”) – rejestrowała, tłumaczyła, Edward Dmuchowski, historyk z Grodna – dopytywał o historię, Rafał Siderski z Białegostoku (fotograf), człowiek o wielu rękach – skanował, fotografował, nagrywał, archiwizował, Grzegorz Dąbrowski z Białegostoku (fotograf, dziennikarz) – od trudnych decyzji, które zdjęcia wybrać, Ula Dąbrowska z Białegostoku (dziennikarz) – od koordynacji, prowiantu i pisaniny. Grunt w archiwach i terenie przygotował Andrzej Poczobut, znakomity białoruski dziennikarz polskiego pochodzenia. Graficznie całość uporządkował i zakomponował – Jerzy Osiennik. Pieczę nad wszystkim trzyma Magdalena Godlewska-Siwerska, prezes Stowarzyszenia Edukacji Kulturalnej Widok z Białegostoku, które jest realizatorem całego przedsięwzięcia.
W każdej miejscowości mieliśmy przewodników, którzy szczodrze dzieli się z nami swoją wiedzą, kontaktami, a nawet wiktuałami: w Kleszczelach – Aleksa i Mikołaja Roszczenków, w Gródku – Elżbietę Greś i Wierę Tarasewicz, w Sopoćkiniach – Czesławę Burzyńską, w Łunnej – Leona Karpowicza, w Wołpie – Jadwigę Alchowik, w Wołkowysku – Wiktora Wojtczuka, w Kamieńcu – Ninę Stasiuk.
Zazwyczaj było tak, że nawet jeśli ktoś na początku był niechętny, to potem nie mógł skończyć opowiadać i nie krył wzruszenia, kiedy dotarł do momentów w swoim życiu znaczących, przełomowych. Najgłębiej chyba kopaliśmy w ludzkiej pamięci. Pożółkły portret nagle uruchamiał lawinę wspomnień. Albo jakiś papier z wklejoną fotografią. Czyjś list? Chwila skupienia i historia: „List przysłali po śmierci brata mamy, w 1950. Miał już wyjść z wojska, kończył służbę w tajnej bazie w Czelabińsku i zdarzył się wypadek. Tak napisali, i że przysyłają nam dwie pary butów, brzytwę, kalesony – wszystko co po nim zostało. Babcia całe życie chciała wyjaśnić co się stało, ale do tej pory nic się nie można dowiedzieć. Podobno był tam zakład atomowy, robiono eksperymenty z bronią” – opowiadała Nina Stasiuk z Kamieńca Litewskiego. Kopaliśmy też fizycznie, na strychu domu w Kleszczelach, w którym kiedyś mieszkał Jerzy Kostko, fotograf. W trocinach odkryliśmy największe znalezisko wyprawy – stare negatywy. W czasie mogliśmy się dokopać najdalej do roku 1840, od którego zaczyna się fotografia w ogóle, ale najstarsze odnalezione odbitki pochodzą z lat 80 XIX wieku.
Projekt w 90 proc. sfinansowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Bardzo nam też pomogło Starostwo Powiatowe w Hajnówce.
Więcej informacji o projekcie znajduje sie na stronie: http://albom.pl/
Wszystko co tej pory wydarzyło się wokół projektu znajduje się na naszym profilu na facebook:
https://www.facebook.com/albom.pl.7