Przed wojną – miejska willa otoczona ogrodem. Dziś – niepozorny domek wciśnięty między bloki. O jego przeszłości przypomina urokliwy wykusz oraz historia, w której udział mieli i przedsiębiorcy różnych narodowości, i radiowcy.
Co było? Historia posesji i losy jej mieszkańców
To w tym parterowym budynku z początków międzywojnia w latach 40. i 50., ulokowano rozgłośnię Polskiego Radia Białystok. Tu powstawały pierwsze słuchowiska i audycje, tu pierwsi radiowcy uczyli się fachu, tu też prawdopodobnie bywali współpracujący z nimi aktorzy, m. in. z Wilna, których los zaraz po wojnie rzucił do Białegostoku: Jan Świderski, Igor Śmiałowski, Zygmunt Kęstowicz czy Hanka Bielicka.
Nim jednak budynek zajęli radiowcy, przez kilka dekad pełnił on rolę taką, jaką dla niego zaplanowano: wygodnej willi z ogrodem, mającej służyć zamożniejszym mieszczanom. Nie ma już jednak śladu po jej pierwotnym otoczeniu – po powojennych przekształceniach willa dziś stoi wśród bloków. I choć jej adres to Mickiewicza 34, w rzeczywistości bliżej jej do Grottgera.
Okolice posesji to historycznie teren bardzo ciekawy. Tu za Branickiego było przedmieście Nowe (od karczmy Nowej obok stawów przy Mickiewicza). Tu biegł trakt główny do Warszawy. Tu rozwijał się najstarszy przemysł białostocki (na gruntach od rzeki Białej do Lasu Zwierzynieckiego). Tu też, przy ul. Grottgera (w pobliżu rzeczonej działki z willą), w latach 40. XIX w. powstała fabryka pierwszych przemysłowców w mieście, Sendera i Małki Blochów (po nich zaś firmy Zabłudowskich, Commichau, Isenbecka i Hendrichsa).
W tak historycznie złożonej przestrzeni w XIX w. pobliskie grunty orne zaczęto zabudowywać domami. Wtedy wyodrębniono posesję przy dzisiejszej ul. Mickiewicza 34 (wówczas była to – do 1919 roku – ul. Brzeska). Na przełomie wieków parcela przechodziła z rąk do rąk – a wśród kupców byli: polscy mieszczanie, żydowscy przedsiębiorcy, niemieccy osadnicy.
Pierwszy potwierdzony źródłowo właściciel posesji – Pejsach Brumer – sprzedał ją w 1889 roku Jankielowi i Chai Krupniańskim. Od nich pięć lat później parcelę (z dwoma drewnianymi domami) odkupił Friedrich Kuhn, a od Kuhna (w 1922 roku) Chaim Chorowski, współwłaściciel wykańczalni i farbiarni skór w Zabłudowie. I to on prawdopodobnie zbudował dom murowany, istniejący do dziś.
W źródłach trudno o precyzyjną datę inwestycji, ale najpewniej to pierwsza połowa lat 20. (na mapie z lat 30. budynek już jest). W 1935 roku posesję nabył Juliusz Rausz, właściciel garbarni i kamienicy (przy Kilińskiego 11). Po wojnie Rauszowie, ze względu na niemieckie korzenie, opuścili Białystok, a budynek uznano za mienie opuszczone. Wtedy też, w 1944 roku, na kilka lat zajęli go radiowcy. W latach 50. właścicielem domu był Gabriel Kukliński.
Wedle relacji mieszkańców w latach powojennych w willi mieszkali też inżynierowie pobliskiej fabryki Biruna (dziś na jej terenie mieści się Galeria Alfa). Gdy dom trafił do zasobów miejskich, podzielono go na pięć lokali komunalnych, dla około 20 osób. Od tamtej pory w środku kilkakrotnie go przebudowywano, zdemontowano m. in. pięciokątny ganek, wymieniono część okien i poszycie dachu. Teraz jednak to pustostan.
Co jest? Stan aktualny
Niewielki parterowy budynek z lat 20. XX wieku wznosi się na nieogrodzonej działce (0,0557 ha) bezpośrednio przy ul. Grottgera. Domek (o powierzchni zabudowy 160 m2) przykrywa czterospadowy dach (z ocynkowanej blachy stalowej), z dwoma kominami i trzema lukarnami.
Ozdobą willi w północnym narożniku jest niewielki wykusz o planie połowy ośmiokąta, z oknami w trzech ścianach. Uwagę zwracają też szerokie drewniane okna w elewacji północno- i południowo-zachodniej: ościeżnicowe, podzielone na trzy skrzydła i kilkukwaterkowe naświetla. Okna w domu są zróżnicowane, tak pod względem kształtu, jak i materiału. W niektórych zachowano starą stolarkę, inne wykonano z PCV. Obecnie część okien zasłonięto wiórową płytą.
Płytą zasłonięte są też drzwi w centralnej części budynku, w dawnym ganku, który – po demontażu przed laty – zredukowano do zadaszenia z blachy nad podestem. Do drzwi wiodą schodki z obu stron, zabezpieczone stalową barierką. Jedną z elewacji zasłania przybudówka.
W środku budynku z głównego holu przejść można do: dużego pokoju we wschodnim narożniku (połączonego z pokojem w narożniku południowym), małego lokalu w narożniku północnym (z aneksem kuchennym i łazienką) oraz pokoju z wykuszem. Z korytarza wejścia prowadzą do dwóch małych lokali, złożonych z pojedynczych pokoi, aneksów i łazienek.
Ściany nośne (drewniane w konstrukcji wieńcowej, otynkowane) wzniesione są na fundamencie wymurowanym z kamienia polnego i cegły ceramicznej. Dom jest częściowo podpiwniczony, w środku ma kaflowe piece. Instalacje (wodno-kanalizacyjne i elektryczne) są odłączone.
Budynek znajduje się w gminnej ewidencji zabytków, jego stan techniczny eksperci określają jako dobry (ocenie poddano elementy zewnętrzne, jak: fundamenty, ściany zewnętrzne, poszycie dachu, kominy, rynny oraz okna PCV; tylko stan okien drewnianych określono jako zły). Jednak budynek obecnie jest wyłączony z użytkowania i zabezpieczony przed dostępem do wnętrza.
Ekspertyza techniczna obiektu Krzysztofa Kuleszy TUTAJ
Co być może? Perspektywy i rekomendacje
Stary budynek otoczony blokami to – jak w wielu innych miejscach Białegostoku – łakomy kąsek dla deweloperów. I przykład kolejnej sytuacji, w której historyczna tkanka miejska poddawana jest naciskom inwestorów. Niepewność co do przyszłości posesji przy Mickiewicza 34 przekłada się na silny niepokój mieszkańców, którzy obawiają się wystawienia stuletniego budynku na sprzedaż i – w konsekwencji – budowy kompleksu mieszkaniowo-usługowego w tym miejscu.
Konsultacje przeprowadzone wśród mieszkańców dały jednoznaczny wynik: stanowcze „nie” wobec groźby budowy kolejnego bloku. Mieszkańcy wskazują, że realizacja planów deweloperskich okazałaby się katastrofą, zarówno pod względem komunikacyjnym (całkowity brak miejsc parkingowych oraz ryzyko korków na wąskiej, jednokierunkowej ulicy Grottgera), jak i pod względem społecznym, związanym z dramatycznym zagęszczeniem osiedla.
O ile jednak konsultacje wykazały jednomyślność mieszkańców w sprzeciwie wobec budowy bloku, o tyle dowiodły też, że istnieją różnice wśród respondentów co do wyboru najlepszej alternatywy dla posesji przy ul. Mickiewicza 34.
Jedni mieszkańcy dostrzegli wartość historyczną willi, widzą jej potencjał, nie chcą, by zniknęła z przestrzeni miejskiej. I mają gotowe propozycje alternatywnego zagospodarowania obiektu, m. in.:. muzeum Radia Białystok (w związku z powojenna historią domu), biblioteka, klub osiedlowy, miejsce spotkań dla seniorów, a nawet restauracja.
Część osób z kolei priorytetowo traktuje potrzebę rozwiązania problemu parkowania, z którym boryka się osiedle, i w parceli widzą okazję do organizacji dużego osiedlowego parkingu.
dokumentacja fotograficzna Grzegorz Dąbrowski